Sędziowski skandal, a może mała teoria spiskowa?
Wczorajsze spotkanie między Realem Madryt i Bayernem Monachium przyniosło wiele emocji na boisku.
Oczywiście byliśmy świadkami doskonałego, szybkiego i świetnego sportowo pojedynku pomiędzy wielkimi europejskimi drużynami. Wielu komentatorów wspominało, że to przedwczesny finał Ligi Mistrzów, a zwycięzca tego spotkania jest w zasadzie murowanym kandydatem do piłkarskiej Korony Europy.
Niestety, jak to niezwykle często bywa, emocji dostarczyli również sędziowie. Trzeba powiedzieć jasno, że poziom arbitrów to było coś porażającego. Węgierski sędzia Viktor Kassai i jego asystenci popisali się nieudolnością i brakiem spostrzegawczości, popełnili masę omyłek, które w sposób oczywisty wpływały na wynik spotkania.
Arturo Vidal wyleciał z boiska z czerwoną kartką (dostał drugą żółtą) za przewinienie, które tak naprawdę powinno skutkować zwykłym rzutem wolnym i pogrożeniem palcem. To nie był faul na kartkę, to nie było zachowanie agresywne, złośliwe, celowe – zwykła walka o piłkę, w wielu ligach nikt by nawet tego nie gwizdnął.
Po drugiej stronie bramki - Ronaldo w trzech sytuacjach, w których asystował lub strzelał gole, był na spalonym. W tym raz na spalonym blisko metrowym. I to są fakty nagrane na dyskach. Można zobaczyć powtórki.
W mediach pojawiły się doniesienia (słabo na razie potwierdzone) jakoby po meczu Lewandowski, Vidal i Thiago wpadli do szatni sędziów i ostro ich zwyzywali – podobno musiała wyprowadzać wściekłych piłkarzy policja i było naprawdę gorąco, niebezpiecznie blisko rękoczynów. Trudno usprawiedliwiać takie zachowanie, ale złość tych piłkarzy chyba jest zrozumiała.
Są dwie możliwe ścieżki analizy tego meczu. Pierwsza to taka, że sędziowie nie dorośli do swoich ról, że zjadły ich emocje i stres, że po prostu to zniszczyli. I swoje kariery przy okazji zapewne. I tu sprawa jest jasna, chociaż przykra i boli niesprawiedliwość. Ale taki jest ten sport.
Druga droga to taka, że – mówiąc wprost – Real miał ten mecz wygrać. UEFA to organizacja mało transparentna, zorientowana – jak każda korporacja – na zysk i przychody.
Real to lepsza marka niż Bayern. Nie bez powodu La Liga jest transmitowana przez największe płatne platformy telewizyjne, a Liga Niemiecka do niedawna mieszkała sobie na Eurosporcie dostępnym w każdej kablówce.
Łatwo więc wyobrazić sobie, że lepiej mieć w rozgrywkach większą maszynkę do robienia pieniędzy, lepsze koszulki, ładniejsze twarze, droższe kontrakty reklamowe z topowymi produktami.
Nie mamy dozwolonych powtórek wideo. Nie mamy narzędzi weryfikacji pracy sędziów w trakcie meczu. Nie mamy narzędzi do cofnięcia złych decyzji. Łatwo jest w takich sytuacjach powiedzieć po cichu: „sędziujcie dobrze, ale wiecie, cenimy te lepsze koszulki, te większe pieniądze”. A może to nie spisek, tylko wygrały jakieś osobiste sympatie arbitrów?
Ale proszę nie brać tego za jakąkolwiek sugestię, jakiekolwiek oskarżenie. To tylko luźna dyskusja. To tylko dziwnie wygląda, a jako obserwatorzy mamy prawo się dziwić.
- 5050 widoków
Dodaj komentarz