Rzecz o wojnie w Manchesterze
Tak, zdecydowanie centrum piłkarskiego wszechświata był wczoraj Manchester, a konkretnie stadion Old Trafford.
Rozgrywany tam mecz pomiędzy United i City przyciągnął uwagę chyba wszystkich fanów piłki nożnej, serwisów sportowych, a także newsroomów wszelkiej maści.
Nie dość, ze mierzyły sie dwie wielkie drużyny, to jeszcze dowodzone przez najsławniejszych chyba obecnie piłkarskich trenerów, Jose Murinho i Seppa Guradiolę.
Składy obu klubów błyszczały gwiazdami: Ibrahimovic, Pogba, Bravo, Stones. Zabrakło oczywiście Aguero, pauzującego z powodu czerwonej kartki (za uderzenie łokciem Winstona Reida). A więc fortuna na boisku.
Jednak to ponownie Murinho musiał pogodzić się z porażką.
Dwie podstawowe przyczyny to doskonała dyspozycja De Bruyne, który szalał na murawie od początku aż do niemal samego końca, gdy - wyraźnie wykończony - niemal wymusił na Guardioli zmianę. Jego postawa była też z pewnością swego rodzaju policzkiem wymierzonym Murinho, z którym Belg ma na pieńku od czasów występów w Chelsea.
Drugi powód to jednak nie najlepszy dzień Ibrahimovica, który nie dochodził do piłek i dawał się łapać na spalonych, choć wyraźnie starał się być wszędzie tam, gdzie tylko trzeba było być przy najważniejszych akcjach.
No i w końcu to Zlatan i De Bruyne zdobyli bramki, a do listy strzelców dopisał się świetny Kelechi Iheanacho, który naprawdę godnie zastapił Aguero.
Tu pojawia się ciekawe pytanie - skoro City bez Aguero tak doskonale radzi sobie na wyjazdach w prestiżowych meczach, a sam Argentyńczyk zajmuje się biciem niewinnych ludzi na boisku, bo ma słabe nerwy, to jak zachowa się Guardiola przy ustalaniu składów na kolejne istotne mecze?
Ostatecznie mecz zakończył sie wynikiem 2:1 dla City i było to kolejne, bardzo prestiżowe zwycięstwo Guardioli nad Murinho.
- 52 widoki
Dodaj komentarz