Powrót bułki z bananem

Źródło: kadr YouTube

Ze skokami narciarskimi to jest trochę tak jak z ping-pongiem.

Niby wszystko dobrze i fajnie, ale chyba każdy ma świadomość, że piłeczka tenisowa to lepiej wygląda na korcie, niż na stole.  A narty pasują bardziej do slalomu, niż do zjeżdżalni.

Ale, ale - oto mamy Narodowy Zachwyt, bo powraca epoka bułki z bananem! Tym razem, bez wąsików.

Kamil Stoch i Maciej kot zdominowali wczoraj podium w Lillehammer na skoczni K-123, zajęli pierwsze i drugie miejsce w konkursie indywidualnym. Kilka dni temu polski zespół zdobył pierwsze miejsce w drużynowych zmaganiach przeprowadzonych w Klingenthal na skoczni K-125. To fajne skukcesy, ciekawy i obiecujący początek sezonu. Jak na razie Polacy oddają po dwa dobre skoki.

Żartobliwy charakter tego komentarza jest niezaprzeczalnie żartobliwy, jednak wszyscy pamiętamy czasy, gdy sukcesy Adama Małysza elektryzowały opinię publiczą i każdy, największy nawet sceptyk i krytyk musiał przyznać w duchu, że Małysz był jednym z najwybitniejszych polskich sportowców wszechczasów, a jego wyczyny stanowiły ewenement w tej dyscyplinie sportowej. I dlatego znowu budzi się w nas zimowa nadzieja na podobne emocje.

No bo nawet jeśli narty fajniej wyglądają, gdy wielcy faceci pędzą po stoku w dół z oszałamiającą prędkością omijając kolorowe chorągiewki, to jednak drzemie w nas polska tęsknota za sukcesami sportowymi, za kibicowaniem, za tymi czapkami, szalikami biało-czerwonym, które tak swojsko wyglądają na skoczniach całego świata. A łatwiej nam te emocje znaleźć na zjeżdżalni niż w slalomach.

Dziękujemy chłopakom za ponowne obudzenie ciepłych emocji w środku bylejakiej zimy i czekamy na dalsze równe skoki. Najlepiej po dwa. I poprosimy o wąsiki, no bo jak to tak, że polski skoczek bez wąsików?

 

 

Dodaj komentarz

Treść tego pola jest prywatna i nie będzie udostępniana publicznie.