Polska - Węgry 1:1 - bramka stracona w doliczonym czasie!

Źródło: Archiwum własne

 

Wtorkowy mecz na Arenie Lublin pomiędzy reprezentacjami Polski i Węgier do lat 21 zgromadził ponad 8400 kibiców i przyniósł sporo (głównie pozytywnych) emocji.

Nasi młodzi piłkarze cisnęli grę od początku spotkania i praktycznie cała pierwsza część meczu rozgrywała się na połowie Węgrów. Mimo naprawdę świetnej dyspozycji Polaków, dopiero w 27 minucie, po rewelacyjnym strzale bezpośrednim z rzutu wolnego, prowadzenie zapewnił nam Jarosław Jach.

Biało - Czerwoni nie spuścili z tonu i nadal cisnęli Węgrów, pokazując ogromną przewagę i wolę walki. Mimo tak walecznej postawy, nie wykorzystali już żadnej ze stworzonych szans, także tej z 57 minuty, kiedy to celny strzał Mariusza Stępińskiego obronił węgierski bramkarz.

Potem polskich piłkarzy zaczęło opanowywać zrozumiałe i naturalne zmęczenie, akcje stały się coraz bardziej niemrawe, a wolniejsze tempo otwierało Węgrom całkiem sporo niebezpiecznych sytuacji.

wydawało się, że skromne zwycięstwo zostanie dowiezione do końcowego gwizdka, a jednak... Jednak już w doliczonym czasie gry Węgrzy zrewanżowali się równie udanym strzałem z rzutu wolnego - Daniel Prossner strzelił niemal dokładnie z tego samego miejsca co wcześniej Jach i wyrównał na 1:1. Szkoda remisu, ale widowisko było naprawdę ciekawe.

Warto, naprawdę warto, podkreślić postawę licznie zgromadzonej publiczności, a w szczególności fanatycy ze Stowarzyszenia Kibiców Motoru Lublin Motorowcy. Fantastyczny doping w ich wykonaniu rozgrzewał trybuny i wciągał wszystkich, małych i dużych, w aktywny i bardzo głośny doping.

Spotkanie obserwowali, co trzeba wspomnieć, ważni ludzie polskiej piłki - Zbigniew Boniek i Adam Nawałka. Mecz Polska - Węgry był udanych testem dla Areny Lublin przed Młodzieżowym Euro 2017 - rozsądna organizacja parkingów, dobre zabezpieczenie, ciekawy obiekt i poukładana logistyka wróżą udaną imprezę.

Jedyny mankament to słabiutkie menu lokalnych barków z przekąskami, gdzie szybko skończyły się napoje, hot-dogi były niesmaczne i byle jakie, a podczas przerwy połowa stadionu została zasmrodzona dymem papierosowym.

Mimo wszystko - gratulacje dla piłkarzy, organizatorów meczu i samego Lublina, który na pewno będzie miło wspominany przez gości.

 

Dodaj komentarz

Treść tego pola jest prywatna i nie będzie udostępniana publicznie.